Recenzja

Strażnicy Galaktyki. Volume 3, James Gunn, film [recenzja]

Krzysztof Zimiński recenzuje Strażnicy Galaktyki. Volume 3
7/10
Strażnicy Galaktyki. Volume 3, James Gunn, film [recenzja]
7/10
Strażnicy Galaktyki jako trylogia mieli w historii MCU dość osobliwą historię. Zadebiutowali w drugiej fazie kinowego uniwersum, gdy superbohaterowie zaczęli się mierzyć z wyzwaniami skali kosmicznej. Strażnicy nie należeli do grupy najpopularniejszych postaci Marvela, ale film odniósł sukces, w dużej mierze dzięki poczuciu humoru, ale także poprzez odejście od schematu, który ustanowił na pewien czas "Iron Man".

Jako postacie, grupa nieudaczników i wyrzutków, byli inni od swoich poprzedników, tak samo jak inny był poświęcony im film. Podobnie było z kontynuacją, która też odniosła sukces, unikając przy tym powtarzania się. Po czym studio Disneya podziękowało za współpracę Jamesowi Gunnowi, odpowiadającemu za scenariusze i reżyserię serii. Kontynuacja bez Gunna wydawała się niemożliwa, musiał więc minąć pewien cykl, gdy filmowiec trafił pod skrzydła konkurencji, zrobił udany film dla niej, po czym studio i reżyser się powtórnie pogodzili. Minęło parę lat i kolejny z tytułów MCU w końcu tworzy trylogię.

Każdy z filmów z tego cyklu mówi o tym samym, ale mimo wszystko zachowuje własną tożsamość. Od początku była to w końcu seria o nietypowej, ale mimo wszystko rodzinie. Trzecia odsłona skupia się najmocniej na losach szopa Rocketa - na jego pochodzeniu, ale też na pogodzeniu się z dość nietypową tożsamością. W tej części zawarło się sporo smutku i melancholii, gdy Gunn płynnie przechodzi między złolem, zachowującym się niczym kosmiczny doktor Mengele, a poetyką "Dziwolągów" Toda Browninga, ale w wersji fantastycznej. Smutek to jednak nie tylko bolesne wspomnienia Rocketa, to także rozpad związku Petera Qulla i Gamory, a całość filmu generalnie zdaje się skupiać na rozpadzie związków i rodzin, które przechodzą jednak w nowe, istotne relacje.

Film Gunna nie jest przecież mimo wszystko dramatem społecznym. To rozrywkowe kino Disneya, wyróżniające się jednak ponownie na tle reszty ekranizacji Marvela. Nie mogło więc oczywiście zabraknąć spektakularnych efektów specjalnych, pomysłowych i dynamicznych scena akcji, czy kosmicznych wypraw w nieznane dotąd miejsca.

Atmosfera przygody dalej jest obecna, humor działa, muzykę ponownie dobrano świetną, ale muszę przyznać, że wolałem poprzednie części - pewnie przez ten smutek, na którym utkano ten film. Nie tego się spodziewałem, ale podobnie miałem zresztą już z drugą odsłoną cyklu, którą doceniłem dopiero z czasem. Bardzo prawdopodobne, że tak też będę miał z kulminacją tej trylogii, tworzącej zresztą pewną konsekwentnie budowaną strukturę, w której bohaterowie radzą sobie z własnymi problemami i osobistymi wyzwaniami, by zatoczyć koło, poznać siebie, i stawić czoła Życiu z wyższą samoświadomością.

Część trzecia nie jest więc tylko zwieńczeniem trylogii, 'po prostu częścią trzecią', w której jest to samo, ale za to więcej i bardziej niż wcześniej. To pożegnanie Gunna z tymi postaciami, tak samo jak żegnają się z nimi aktorzy, i żegna się między sobą część postaci. Być może stąd ta melancholia, która tłumi nieco ten rozrywkowy potencjał znany z poprzednich odsłon. Ekipie udało się tu wtłoczyć w film autentyczne emocje, tym bardziej, że także widownia żegna się tu z bohaterami jako grupą, tudzież serią w tym znanym już sobie formacie. Łyżka dziegciu jest tu więc jak najbardziej na miejscu, bo i ja będę tęsknił za tą załogą. Mam nadzieję, że przynajmniej część z nich powróci na ekran w epizodycznych rolach, a na osłodę pozostają powtórki. Już teraz ciekawi mnie jak odbiorę ten film w trakcie kolejnego seansu, a to uczucie, które filmy rzadko we mnie zaszczepiają. Gunnowi znowu się więc udało.

Opublikowano:



Strażnicy Galaktyki. Volume 3

Strażnicy Galaktyki. Volume 3

Premiera: Sierpień 2023
Seria: Guardians of the Galaxy. Strażnicy Galaktyki
Oprawa: Blue Ray
Stron: 150 min.
Wydawnictwo: Galapagos
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-